07 stycznia 2009, 16:49
Ona juz nie mogła krzyknać. Swiatło które ją oniesmieliło, onieśmieliło by nawet i monarchów świata, to światło spłyneło po jej umysle jak płynne złoto. Ta postac, nawet nie śmię powiedzieć ze to był człowiek. Upadła, postac umkła przed jej twarzą wyrażajacą ból. Nie chciał sie na to patrzeć. Uniósł sie niby w górę. Jej przynajmniej się tak wydawało. On jednak trzychnał ku słońcu, szedł ocieżale chcoać zdatwać by sie było nam że płynie kilka cali ponad ziemia.
Ona jest człowiekiem, On istota nieziemsko piękną, pomysleć by się chciało że owa kobieta pożąda jego smukłego, pięknego ciała, Ona jednak poząda umysłu. Miłość platoniczna wiążąca obie dusze ciasnym sznurem, nie mozna sie uwolnic. Ona krzycząc wzywa bogów, prosząc o uwolnienie. On mocniej ściska ten sznór, wiąże mocniej obie dusze, aby zblizyc się do ciała. Poządanie, nie można sie uwolić każdy kogoś pragnie kazdy kogoś pożąda. Ona nie chce, modląc się codziennie o to by ów meżczyzna odzedł, błaga również o to by z jej ciała wyeliminować pożądanie...